Promienie słoneczne przebiły się przez liście drzew oświetlają moje oczy i nie dając kontynuować drobnej drzemki. Przyciągnęłam się leniwie i podniosłam z ziemi. W głowie dalej miałam rozmowę z Nivess. Czemu nie chciała dojść do zgody? Ptaki ćwierkały w okolicy. Ogarnęłam polanę wzrokiem. W końcu ruszyłam przed siebie. Przedarłam się przez krzaki uważając na pióra, żeby żadnego nie wyrwać. Raz mi się już to zdarzyło i nie chciałam tego powtórzyć. Mijałam drzewa szukając choćby najmniejszego zajęcia. Nie wędrowałam długo, gdy dotarłam do rzeki. Uśmiechnęłam się i zmieniłam kierunek mojego spaceru. Teraz maszerowałam wzdłuż wody. Raz po raz brodziłam po brzegu, gdy upał dawał się już we znaki. Nagle zauważyłam przed sobą szarą kulkę pochodzącą do wody.
Wędrowałem już tak kilka dni, bez wody ani jedzenia. Przepotwornie chciało mi się pić, a brzuch skręcał mi się z głodu. Gdy zobaczyłem rzekę natychmiast bez namysłu podszedłem i zanurzyłem pysk w wodzie. Woda naokoło natychmiast zamigotała tęczowym blaskiem gdy tylko zetknęła się z moim pyszczkiem, jednak przyzwyczaiłem się do tego i nie zwracałem na to uwagi.
Po cichu podchodziłam do nieznajomego. Po chwili zdałam sobie sprawę, że to szczenie. Jego futro było dość ciekawe. Gdy podeszłam już bardzo blisko byłam pewna, że zauważył moją obecność.
-Hej mały. Co tu robisz sam?- spytałam łagodnie z uśmiechem.
Wzdrygnąłem się i natychmiast wyjąłem ociekający wodą pyszczek z rzeki. Woda wróciła do normalnego stanu. Stała przede mną starsza wilczyca. Prawdę mówiąc nigdy nie widziałem innego wilka.
- Dzień dobry proszę pani... - przywitałem się grzecznie - Ja chciałem się tylko napić.
-Pij spokojnie. Nic ci nie zrobię.- Powiedziałam spokojnie i usiadłam na ziemi dalej obserwując młodego.-Każdy ma prawo do wody. Zwłaszcza w taki upał.
Niepewnie zanurzyłem pysk w wodzie wciąż obserwując wilczycę. Nie miała ogona, ale za to piękne granatowe pióra. Były da mnie trzy razy piękniejsze niż jakikolwiek ogon! No może nie widziałem w życiu innego wilka...
Po chwili obserwacji wilczka skierowała wzrok na płynącą rzekę. Ciekawiło mnie co taki malec robi sam w lesie. Za pierwszym razem zdawało mi się, że się zgubił. No, ale rodzice raczej staraliby się go znaleźć jak najszybciej. Nie mam pojęcia. Może później go spytam. Kątem oka ponownie zerknęłam na szarego.
Gdy już się napiłem, otarłem ociekający wodą pysk i powiedziałem
-Jestem Shadow, miło mi poznać
-Artilay Anara Dalrua III- Powiedziałam szybko.-Dla znajomych Artilay albo Arti. Mi również miło. Co tu robisz sam?
- Chciałem się napić wody - powtórzyłem, nie do końca rozumiejąc pytanie.
-To już wiem. Chodzi mi o to czemu jesteś tu sam. Gdzie twoi rodzice?-Spytałam precyzując pytanie.
-Rodzice....? - zapytałem przekrzywiając zdziwiony łepek. Coraz mniej rozumiałem o co chodzi wilczycy - Kto to taki....?
-....- Zapowietrzyłam się próbując znaleźć odpowiednie słowa.-Rodzice to ktoś taki...-urwałam próbując sobie przypomnieć moich.
Nie wiedziałem że inne wilki są aż takie dziwne. Mój mózg działał na najwyższych obrotach, a i tak nie wiedziałem o co jej chodzi. Nadal z przekrzywionym łebiem wpatrywałem się w nią uważnie.
-Opiekują się swoimi dziećmi. Uczą swoje pociechy samodzielnego życia. Jak polować czy używać mocy. Wychowują nas póki nie dorośniemy i nie założymy własnych rodzin. Kochają nas zawsze i starają ustrzec od złego. Gdy popełnimy błąd często doradzą jak to naprawić. Czasami zdaża się, że czegoś nam zabronią, ale tylko dla naszego dobra...-Mówiłam przypominając sobie jak wychowali mnie rodzice. Wiele wspomnień było szczęśliwych. Jednak zdarzały się też negatywne. Zdarzały się kłótnie, a także zabawy.
Nie zrozumiałem połowy jej wypowiedzi, ale...
- Chyba fajnie by było mieć rodziców... - mruknąłem.
-Bardzo fajnie.-Spojrzałam mu w oczy. Czyli spotkałam sierotę.-Nie masz rodziców?
-Hm... - mruknąłem w pełnym zamyśleniu - Jest pani pierwszą osobą którą spotykam więc... Nie, raczej nie.
-Pierwszą?- zdziwiły mnie jego słowa. Jak można nikogo nie spotkać.-Mniejsza. Chcesz iść ze mną na polanę mojej watahy?-spytałam po chwili.
-Watahy? - zapytałem a oczy (jeżeli to w ogóle możliwe) poszerzyły mi się jeszcze bardziej ze zdumienia.
-Uhh.-Jęknęłam zaskoczona brakiem wiedzy młodego. Wstałam z ziemi.-Choć wytłumaczę ci po drodze.
W sumie co mi tam, pomyślałem, i potruchtałem za wilczycą
-Wataha to grupa wilków. Zazwyczaj działają one razem. Taka zgrana grupa.Mają hierarchię, ustalaną na samym początku założenia.-Zaczęłam tłumaczyć. Wpatrywałam się przed siebie rejestrując nawet najdrobniejszy ruch gałęzi.
-Hm.... Jest więcej innych wilków...? - powiedziałem z uznaniem w głosie, dla wiedzy wadery.
-Na razie jestem tylko ja. Ale jestem pewna, że niedługo dołączy do mnie więcej osób. -Stwierdziłam z pewnością.-Chociaż niedaleko jest moja siostra. Nazywa się Nivess i ma własną watahę.
-oo... - mruknąłem machając ogonkiem w rytm kroków. Nie wiedziałem zbytnio co powiedzieć, więc milczałem. Nagle głośno zaburczało mi w brzuchu. Fakt, dawno nic nie jadłem...
-Jesteś głodny?- spytałam, gdyż burczenie jego żołądka dobiegło także moich uszu. Zatrzymałam się i spojrzałam na Shadowa.
Pokiwałem energicznie głową, a żołądek ścisnął mi się z głodu.
Rozejrzałam się po okolicy węsząc. Po chwili dotarł do mnie zapach zająca. A raczej kilku.-Choć i bądź cicho.-powiedziałam i ruszyłam w kierunku zwierzyny.
Cicho, i (znowu!) Nie wiedząc o co chodzi, niepewnie ruszyłem za panią Artilay.
Podeszłam do gęstych krzaków i delikatnie z nich wyjrzałam. Były tam. Dwa zające kręciły się po polanie. Naprężyłam mięśnie.
-Patrz i ucz się.-powiedziałam cicho do młodego i skoczyłam na wybranego zająca.
Nie zdążył zareagować i był już w uścisku moich kłów. Drugi uciekł. Zakończyłam szybko jego życie i położyłam na ziemi.
-Obiad podano.-powiedziałam żartobliwie.
Uśmiechnąłem się pełen podziwu.
-Mogę...?
-Jasne. Cały dla ciebie. Ja jadłam wcześniej.-Usiadłam na ziemi uśmiechając się.
Zaśmiałem się tylko i zabrałem się do zajadania. Było pyszne...
Spojrzałam na czyste jak łza niebo. Shadow był ma moje oko nieco nietypowy. Mało co wiedział i nie znał rodziców. Może o nich zapomniał? W każdym razie znalazłam go zanim padł z głodu. Ciekawe skąd jest..
Gdy już zjadłem (dosyć szybko mi to poszło) oblizałem się i podziękowałem wilczycy
-Nie ma za co młody.- Odpowiedziałam.-Idziemy dalej?
-A daleko jeszcze? - zapytałem kładąc uszy na boki
-Nie już blisko.-Powiedziałam i po kilku minutowym marszu zauważyłam krzaki, które udzielały polanę od lasu. Przedarłam się przez nie i stanęłam na skraju dużej polany.-Witam na polanie Watahy Kryształowych Serc.-Powiedziałam uroczyście.
-Ło... - rozejrzałem się. I mogę tu zostać?
Artilay i Shadow