czwartek, 19 lutego 2015

Zgódź się!

Dołączyć? Ja? Czy to na pewno dobry pomysł? Zadawałam sobie pytania. Wataha Kryształowych Serc... Ładnie brzmi...
~Na co czekasz?!~
~Zgódź się!~
~To świetna okazja!!~
Ugh... Dlaczego oni zawsze się wtrącają? To było takie denerwujące... Ale dlaczego miałam ich nie posłuchać? Tym razem mają chyba racje... Mam przynajmniej taką nadzieję.
A co jeśli inne wilki zauważą, że zachowuję się jak człowiek? Minęło sporo czasu, ale... Co jeśli...
Z zamyślenia wyrwała mnie mała łapka szturchająca delikatnie w bok. Malec chyba martwił się, czy to pytanie mnie nie obraziło... Albo czy ja na pewno jestem zdrowa na umyśle...
- Umh... Wiesz... Jestem raczej samotniczką - zaczęłam przeciągając - Ale nastają czasy gdzie coraz trudniej o jedzenie, więc... Dobrze! Mogę dołączyć do waszej watahy.
Uśmiechnęłam się lekko. Dość dawno tego nie robiłam...

sobota, 14 lutego 2015

Słońce zgasło, a księżyc zasiadł na tronie.



Cicho dreptała po zamarzniętym śniegu. W lesie panował spokój. Ostatnia silna śnieżyca minęła dwa dni temu.
- Jednak natura szybko opanowała mój czar-mruknęła do siebie Io. Rozejrzała się
w koło. Żadnej żywej duszy, tylko śpiewający wiatr w koronach drzew. Cisza. Przenikliwa cisza oraz spokój królowały w lasach Luminous. Io ruszyła dalej pozostawiając na śniegu płytkie ślady swoich patykowatych łap. Zaszumiał wiatr a czarna wadera pierwszy raz
od dwóch dni odetchnęła z ulgą. Nareszcie poczuła się wolna. Jakaś nieopisana radość wlała się lodowate serce wadery. Zaczęła truchtać, po czym pobiegła pełna życia i zawyła, jakoby na niebie miał lśnić księżyc. Jednak nie przejęła się tym. Uniosła łeb i spojrzała w niebo. Było niebieskie. Tak samo jak jej pazury i kolce na miednicy. Zachichotała nie rozumiejąc, dlaczego to robi. Niby był to radosny śmiech, ale powoli ewoluował. Stawał się mordercza symfonią dziwnych dźwięków, tak różnych jak płatki śniegu, a tak podobnych jak kamienie na brzegu.
Io znieruchomiała. Wyprostowała się i zmrużywszy oczy spojrzała w stronę białego płaskowyżu. Czerwone futro kontrastowało z iskrzącym w słońcu śniegu. Dostrzegła też innych ruch. Ledwo widoczny, ale jednak zaniepokojony.
- Zbłąkana sarenka - zachichotała Io. Jeszcze przez chwilę przyglądała się polującej Arayive, by na powrót wrócić do kontemplacji natury. Powoli spacerowała przyglądając się drzewom. W pewnej chwili zobaczyła wiewiórkę. Rude zwierzątko zwinnie wspinało się
po pniu, aby stanąć na pobliskiej gałęzi. Z zaciekawieniem spojrzało na Io. Nagle zrobiło wielkie oczy i z przerażeniem czmychnęło do dziupli. Wadera zmarszczyła brwi. Poczuła chłód ogarniający jej ciało, a także umysł. Mroczna siła owinęła się wokół niej i spłoszyła wszystko, co dobre i miłe. Io powoli odwróciła się. Niedaleko niej czarna masa, jakiś nieokreślony byt lewitował nad ziemia. Co chwila z wnętrza bytu wytaczał sie błysk, chaos żywiołów, które pragną ujrzeć światło dzienne. Twór wyciągnął macki ciemności w stronę wadery, lecz ta w porę odskoczyła. Rozległ się śmiech. Rozległy się chichoty niczym fale grzmiącego morza. To była klatka. Klatka istot zaklętych w mrokach nieśmiertelności
i zwątpienia. Nicość przybrała postać bytów martwych i duchów niebezpiecznych. Bytów, których nie powinno być po tej stronie świata. A jednak są. Przybyły tu na cześć i chwałę swojego Pana. Lecz teraz...
…prześladują Cieniste Dziecko Zimy.
Io spoglądała na to zjawisko z zafascynowaniem, ale też z pewną dozą strachu.
Od dawna nie przeżywała takiej walki uczuć i emocji. W porę spostrzegła, że owy byt
bynajmniej nie przyszedł tu na teatralny pokaz kunsztu ciemności. Mroczne macki zaczęły się rozszerzać. Próbowały łapać drzewa, lecz tylko wypluwały czarne kłęby martwych
i pustych żywiołów, nieznaczących już nic dla tego świata. Lecz ciemność rosła i rosła.
Io przełknęła głośno ślinę i powoli zaczęła się wycofywać. To, co teraz widziała przerastało ją nie tylko intelektualnie, ale również magicznie. Czuła tę moc, która emanowała z całej mrocznej materii. Czarna wadera napięła wszystkie mięśnie i co sił w łapach wybiegli z lasu
na płaskowyż. Gnała przed siebie w stronę swojej jaskini. Niespodziewanie coś szarpnęło
ją za prawą kostkę i całym ciałem zatopiła się w zimnym śniegu. Odwróciła się na grzbiet i spojrzała na swego oprawce. Dość nietypowego. Bez materialnej powłoki, tylko gigantyczna masa żywiołów, dymu, energii i magii. Szarpnęła łapę, lecz uścisk był silny, zaś byt coraz bardziej się przybliżał. Io wyciągnęła swoje długie, zakrzywione pazury i cięła nimi mackę. Bez rezultatu. Macka jeszcze mocniej zacisnęła się na łapie wadery. Kolejne czarne twory powoli lewitowały w stronę Io. Spróbowała jeszcze raz i jeszcze raz. Rzuciła w nią morderczymi soplami lodu. Bez skutku. Zdesperowana, widząc jak mroczna materia jest coraz bliżej uderzała, co sił w łapach i umyśle. „Nie dostaniesz mnie!”- krzyknęła, ale nie zaprzestała ataku. Uderzała raz po raz. Kolejna macka dotarła do jej ciała i oplotła się wokół lewej, przednich łapy. Warknęła rozwścieczona, z bytu zaś wyszedł kolejny błysk. Jakby burza rozesłała się we jego wnętrzu.. " Nie...!". Aż jaskrawy błysk światła wyszedł spod niebieskich pazurów Io. Macka jak gdyby z krzykiem puściła wilczycę, a z jej dziwnych srebrzystych ran ulatywał czarny dym. Byt zamigotał i wydał przeraźliwy skowyt, ni to bólu, ni to wściekłości, ni to rozpaczy. Io machnęła łapą i wyswobodziła się z kolejnych macek. Zdyszana, zmasakrowana, strasznie zmęczona, jakby ktoś wyssał z niej życie, wstała
i ruszyła dalej.
Chwiała się. Co chwilę miała wrażenie, że chodzi po niebie, po białych chmurach skapanych w jaskrawych, ale ciepłych światłach dnia. Przewróciła się i dostrzegła, że upadła na kamienie, a może to był lód? Usłyszała za sobą dziwny szelest. Odwróciła głowę, a jej oczom ukazała się Ciemność. Gigantyczna kula czarnej masy, bez materialnej powłoki, ale
z inteligencją. Io z przerażeniem patrzyła jak świat pochlania ciemność i ułuda. Wojna
i cierpienie, lód i krew. Słońce zgasło, a księżyc zasiadł na tronie. Gwiazdy blednące kłaniały się mu i Ciemności ziemi. Io widziała straszne rzeczy, dopuściła się wielu tortur, ale tych obrazów, tych emocji nigdy jeszcze nie zeznała. Stała nie mogąc się ruszyć, a może mogąc, lecz zapomniała jak to robić. Istoty, które znała - skarlały. Z rozpaczą chowały się
po dziurach. Ziemia była jak trucizna a powietrze niczym duszące wyziewy. Wszystko znikło. Tylko Ciemność i ten śmiech. Potężny i pogardliwy. Ciemność zawładnęła wszystkim i wszystkimi. I przeraźliwie zimno. Io nigdy nie czuła takiego zimna, ona była zimnem, ale nie tym razem. Wydała przeraźliwy krzyk! Chciała uciec, jak najdalej. Z dala od Ciemności, zdala od upadku świata. Nie wiedziała gdzie jest. Nie wiedziała, kim jest. Dlaczego to się dzieje, dlaczego to widzi? Stała a chciała biec, płakała, chodź pragnęła się śmiać, chciała walczyć, a się poddała. Mróz i lód! Ciemność i księżyc! Wszystko pochłonęło! Nie czuła ciała. Jej serce było puste, jakby zgnite. Widziała śmierć, cierpienie i tortury. Krzyk konających mieszał się z jej krzykiem! Krew lala się z wodospadów zamiast wody, zwierzęta wyglądające jak pokraczne stwory. Bez godności, obdarte ze skóry...
- Io! IO! - przeraźliwy krzyk Nivess przebił się przez mroczne wizje. Io leżała w śniegu. Futro miała potargane, cała oblana była potem. Mięśnie ją bolały, jak i głowa. Miała wyciągnięte pazury, które pokrywała czarna maź. Zdyszana, zdezorientowana spojrzała w złote oczy Alphy.- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?!
Nie znalazła z nich zrozumienia. Tylko gniew. Czuła się taka zmęczona. Poruszenie mięśniami sprawiało jej nieopisany ból. Niczym obłąkana wstała i zaczęła się chwiać. Spojrzała na swój cień. Odniosła wrażenie, że było chudsze niż zwykle.
- Io Inaereth! Mówię do ciebie! - biała wadera wydała złowrogi pomruk.
- Ja... Dajcie mi spokój!- nie wiedząc, dlaczego Io krzykneła. Czuła niesamowity gniew i jeszcze coś, ale potrafiła tego nazwać. Spojrzała wokół obłąkanym wzrokiem. Potknąwszy się o kamień upadła na śnieg. Słyszała głos Alphy, jakby gdzieś z oddali. Spojrzała przed siebie i napotkała czerwone futro. Uniosła wzrok i spojrzała w zielone oczy Arayivy. Odnalazła tam tylko obojętność. Io zamknęła oczy i śmiertelnie zmęczona padła na śnieg tracąc przytomność.



sobota, 7 lutego 2015

niezręczna cisza?

Przyglądałem się wilczycy potwornie ciekawy kim jest. Ledwie przez tą ciekawość przebiło się i dotarło do mnie pytanie, które zadała. "cześć mały, zgubiłeś się?". Otrząsnąłem się ze zdziwienia po czym nieco zawstydzony pokręciłem jedynie przecząco łebkiem. Nastała chwila niezręcznej ciszy więc postanowiłem nieco rozwinąć mą jakże skromną odpowiedź na jej pytanie.
-um... Należę do Watahy Kryształowych Serc, na tereny której właśnie pani zawitała... Mam na imię Shadow, miło mi poznać - ukłoniłem się niezgrabnie, uginając przednie łapki. Wiatr znowu smagnął niemiłosiernie igłami deszczu. Potem i ona się przedstawiła imieniem Yumediv, powiedziała że jest samotniczką. Po chwili namysłu rzuciłem:
-może... Chciałaby pani dołączyć do nas? Trzeba by zapytać jeszcze pani Artilay, przywódczyni watahy, ale powinna się zgodzić!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
krótko, nudno, bo wypadłam już z formy, daaaaaaawno nie pisałam takich opowiadań ;-;

piątek, 6 lutego 2015

Szepty



Siedziała ukryta w swej mrocznej jaskini w górach Takai. Cisza. A może tylko jej się tak zdawało? Może na świecie huk i grzmot zagłuszał wszystkie inne odgłosy życia? Ale ona była głucha. Ciemność. A może tylko jej się tak zdawało? Może na świecie światłość przenikała wszystko, co żywe i martwe paląc je doszczętnie? Ale ona była ślepa. Odór. A może Tylko jej się zdawało... zdawało... zdawało. Może.... zapachy… otulały…
- Io! Io! Zbudź się ty leniwa wadero! – warknęła Arayiva.
- Co? Co-się-dzieje? – czarna wilczyca otworzyła jedno ślepie, które natychmiast zamknęła. Po wczorajszym szalonym popołudniu opuściły ją wszystkie siły, a wzrok stał się wrażliwy na jaskrawe światło, jaki odbijał śnieg.
- Śnieg?
- Lubię śmiech. Cha, cha, cha…
- Nie śmiech, tylko śnieg, durniu..
Arayiva zmarszczyła brwi i rozejrzała się po jaskini, lecz nic nie dostrzegła. Spojrzała na Io, która znowu zasnęła. Arayiva niby od niechcenia machnęła łapą w jej stronę. Zielona mgła, przybrawszy formę uzbrojonego w ostre kolce monstrum, głośno kłapnęła zębiskami tuż przy uchu Io.
- Aał! Co to ma znaczyć?! – wilczyca nagle skoczyła i odsunęła się nieznacznie od Arayivy i jej mgły. – Juz wstaję! Spokojnie!
Lekko zaspana wilczyca rozejrzała się po jaskini, ale nikogo innego nie dostrzegła.
-Co tutaj robisz? – zapytała podejrzliwie. Zerknęła na swoje futro. Nadal było czarne. Zmarszczyła brwi, lecz nic już nie dodała.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że doprowadziłaś do palpitacji połowę watahy? –brew czerwonej wadery delikatnie drgnęła.
- Mam rozumieć, że ty nie zaliczasz się do tej połowy?
Arayiva już miała odpowiedź, gdy nagle zamilkła.
Cha, cha, cha!
Nikt Cię nie rozumie.
Nienawidzą Cię!
Morderca, morderca...
Droga usłana krwawymi rożami…
Io zacisnęła szczękę, aby zapanować nad swoimi rozstrojonymi nerwami. Arayiva przeszła się po ciemnej grocie. Nagle spojrzała na Io.
- Słyszałaś?
-Co niby miała usłyszeć? – Io zaśmiała się sucho.- Dudnienie wiatru. Cóż, muszę cię zmartwić, ale to nie jest twój Czerwony Książę, który zapanuje nad waszą monarsza bandą.
- Nie! To... głosy.
- Słyszysz głosy. Świetnie! Jeszcze tego mi brakowało, żebym musiała rozmawiać z wariatką - prychnęła, chodź w głębi serca wiedziała, że to nie Arayiva jest chora psychicznie.
Czerwona nie zwracała uwagi na docinki Io. Odwróciła się od wadery i spojrzała na szarą ścianę, która połyskiwała przez zamarznięte kryształki lodu.
- Szepty – mruknęła pod nosem czerwona wilczyca. - Mroczne rozmowy... Mroczne... Zagadki...
Io z lekkim przerażeniem spojrzała na Arayive. Ta na szczęście nadal przyglądała się błyszczącym zmarzlinom. W szarym świetle dnia przypominały poszarpane ostrza noży, które w każdej chwili mogą się oderwać i w magiczny sposób poszybować prosto w serce nierozważnego wędrowca.
- Kiedy odnalazłaś wejście do tej jaskini?
- Odkąd należę do Luminous – odparła ostrożnie. - Po co te pytania? Przychodzisz do mnie nie wiadomo jak późno, budzisz mnie, a potem robisz rekonesans mojej jaskini? Może i jesteś szlacheckiej krwi, ale nie wtrącaj się w cudze życie! - Io okrążyła czerwoną wadera tak, aby tamta cofnęła się bliżej wyjścia. Arayiva spojrzała w niebieskie ślepia Io i niechętnie ruszyła w stronę wylotu jaskini. Już miała postawić łapy na śniegu, kiedy zatrzymała się i odwróciła się w stronę niezadowolonej Io.
- Nie jestem szlacheckiej krwi…. – odparła, poczym dodała. – Jestem… jestem tylko mordercą.
Westchnęła i powoli zanurzyła się w zimowy świat Luminous. Czarna wadera odprowadziła ją wzrokiem. Wkrótce po tym jak odeszła Arayiva, Io znowu położyła się na swoje posłanie. Zamknęła oczy, ale sen nie chciał przyjść. Za to w jej głowie kołatały niechciane myśli i ostatnie słowa wypowiedziane przez czerwoną wilczycę.
Jestem…
Jestem tylko mordercą…
- Jestem tylko mordercą – mruknęła do siebie, a tajemnicze sny otuliły ją swą kołderką.
-Jesteś… - odparło czarne widmo o głosie wadery.
- … wilcze Zimowej Pełni…
Ale Io Inaereth już spała.


Ciąg Dalszy Nastąpi &)
Musieliście długo czekać, ale mam nadzieję, że się opłacało. Długie to nie jest, a i akcji tam brakuje xD Ale i tak będę wam po kawałeczku serwować ten cykl, który nie wiem jak zatytułować xD