czwartek, 25 czerwca 2015

Ogłoszenie

Witam wszystkie wilki, z tej strony Nivess. Chciałam krótko i na temat, aby nie rozpisywać się niepotrzebnie, toteż oświadczam, iż razem z Artilay zdecydowałyśmy zawiesić watahę na czas nieokreślony. Nie oznacza to, że Mystical Glen umiera na zawsze, a jedynie potrzebuje chwilowego momentu na zregenerowanie się - tak bym powiedziała. Przy okazji chciałam życzyć wszystkim udanych wakacji, aby nie ominęło Was słoneczko i abyście nie musieli myśleć o poprawkach :)
Mam nadzieje, że do zobaczenia.
Nivess/Nashi

piątek, 1 maja 2015

Szaleństwo Czerwieni



- Co jej się stało? - zapytał półszeptem Kirsham.
Arayiva spojrzała zimnym wzrokiem na wilka i podeszła do Alphy.
- Jest rozpalona. Potrzebne nam są leki. Ma je jedynie Czarodziej z Warinlos - odparła. Nivess.
-Czarodziej z Warinlos? Kto to? - zapytala zdziwiona Arayiva.
- Pewien starzec, mieszka w swoim ogrodzie niedaleko Kryształowych Serc- wtrącił się Kirsham.
- Zamieszkał sobie bliżej serc, bo są czystsze?
- Zamieszkał sobie bliżej serc, bo jest tam cieplej. W sumie to jego chata była już przed nami.- poprawiła Nivess. W obecnej, dość kłopotliwej chwili była bardzo spokojna.
- Ale po co mamy tam iść? - pytanie znowu padło z ust Arayivy.
- A powiadają, że jesteś inteligentna - mruknął Kirsham.
Arayiva niebezpiecznie zmrużyła oczy i warknęła na basiora.
- W tej chwili przestańcie. Jeszcze tego brakuje, abym was musiała uspokajać. A ty Arayivo jeśli naprawdę zamierzasz zadawać takie...
- Nie chcecie mojej pomocy, więc nie otrzymacie jej. Nie będzie mną pomiatać byle wadera nie potrafiąca nawet ochronić swego stada- wściekła wymaszerowała z jaskini. Nivess przez chwilę patrzyła jak wadera odchodzi, próbując zrozumieć jej słowa. Warknęła zdenerwowana i spojrzała na nieprzytomną Io.

***

Jakieś głosy odbijały się od jej martwych uszu. Jakieś dziwne odgłosy. Próbowała nie słuchać, być głucha na te dzikie szepty- bez rezultatu. Głosy coraz mocniej napierały na jej chore ciało, aż usłyszała.
-...ochronić swego stada.- to była Arayiva. Któż by nie poznał tej zaciętości i dumy.
Wataha się rozpada
Koniec już bliski
Chciała potrzasnąć łbem, ale ból i zmęczenie nie pozwoliły jej na to. Wydała jakiś niezrozumiały dźwięk i ponownie zasnęła.

***

Otwarła ślepia. Wokół niej panowała ciemność i przenikliwa cisza. Podniosła łeb a jej ciało przeszył ból. Syknęła cicho i wstała. Łapy trzęsły się pod nią jak ręce żebraka proszącego o jałmużnę. Ociężale ruszyła przez mrok powoli przebierając łapami, aby ból nie zawładnął nią całkowicie.
- Nie sądzisz, że sama kula chaosu to trochę zbyt skromnie jak na władcę Zła - odparł mroczny głos. Io przystanęła zdezorientowana. Nie była pewna czy to zmory czy ktoś żywy. - Nie, to nie twoi martwi prześladowcy. Ja jestem... Kimś bardziej niebezpiecznym.
- Dlaczego tak twierdzisz? - zapytała niepewnie Io.
- Bo jestem żywa - zielone smugi rozbłysły w ciemnościach jaskini, a z pomiędzy mgły wyszła Arayiva. Wystraszona Io odetchnęła z ulgą. Kolejnego pokazu kunsztu Ciemności nie przeżyłaby.
-Co tu robisz?
- Jak ostro. Powinnaś okazać więcej pokory. W końcu wyciągnęliśmy, a właściwie wyciągnęli cię z tej choroby.
- Wyciągnęli? Niby, kto? - zapytała ospale Io. "...Ochronić swego stada" Dziwne słowa przeleciały przez jej umysł niczym błyskawica. Spojrzała na Arayive. Już wszystko pojęła.
- Nie sądziłam, że lubisz się wykłócać o wszystko - zaśmiała się gorzko i z trudem padła z powrotem na swoje posłanie.
- Wykłócać? Nie nazwałabym tego wykłócaniem. Ale to jest mało istotne. Prawdę mówiąc nie powinno mnie tu być. Nivess zarządziła, że masz tu zostać sama dopóki nie zadecyduje, co z tobą począć.
- Przecież mogłabym uciec.
- Uciec? Przecież ledwo łapiesz oddech, a ty chcesz uciekać. Dobre sobie - śmiech czerwonej wadery rozległ się echem po jaskini.
- Dobrze niech ci będzie. Więc, po co przyszłaś?
Arayiva z drwiącym uśmiechem na pysku okrążyła leżąca Io.
- Aby zaspokoić ciekawość... Ciekawość i niedoparta rządzę mordu.
- Widzę, że Mroczne Cienie strasznie cie podniecają- Io uśmiechnęła się blado. Gdzieś tam w głębi pozostała jej wścibska natura.
- Podniecają? Raczej wywołują we mnie podziw - wysyczała Arayiva. - Sądzisz, że jestem zwykłym wilczkiem zagubionym w świecie? Uważasz się za lepszą ode mnie, bo jesteś córką Zimy? Nie. Nie moja droga. Ja jestem z tych, którzy śmiercią nie igrają, a z nią rozmawiają jak równy w równym. Odkąd usłyszałam w twojej jaskini szepty umarłych nie dawała mi spokoju jedna myśl.
- Jaka? - wyszeptała Io.
- Dlaczego On szuka ciebie? Dlaczego jakiegoś zwykłego zabójcy, który nie rozróżnia swojego głosu od mowy umarłych? Dla mnie jesteś nikim, a on cię próbuje wciągnąć w swoje mroczne plany.
-Jesteś... Zazdrosna? - zapytała z niedowierzaniem Io.
- Jestem zazdrosna o tą cholerną wilczycę, która nie ma w sobie ani krzty godności.
- Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z okropności, do których jest zdolny- Io odnalazła ślepym wzrokiem czerwoną postać wadery, która delikatnie migotała zielonym blaskiem.- Jesteś zazdrosna o zło jakieś potrafi wyrządzić? Uwierz mi. Nie chcesz tego wiedzieć.
- A może już ujrzałam? Może już widziałam obrazy okropniejsze od tych, którymi On cię mamił? Nie znasz ludzi Io Eiro Inaereth. Oj nie znasz. Jesteś tylko wiernym sługusem swojej Pani. Gdybyś umarła, nikt by po tobie nie zapłakał- Arayiva stanęła przed umęczonym pyskiem czarnej wadera. - Jesteś nikim.
Io pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Jestem córką Pani i Władczyni Zimy...
Zimny śmiech Arayivy przerwał Io. Ten lodowaty dźwięk wdzierał się w najgłębsze szczeliny ciemnej groty.
- Jesteś marnym dzieckiem Księżyca, poczęta z gwałtu, który nie specjalnie zadowolił Pana. Zima była bardzo hojna, garnąc cię pod swoje szeregi. Podobna do Cienistych, wmówili ci, że jesteś jedną z nich a potem wykorzystywali, tak samo jak On twoją matkę. Niby zadowoleni z twoich poczynań, ale liczyli na wspaniały talent, którego ci brak!
- Jeśli sądzisz, że to na mnie jakoś wpłynie to się mylisz. Nie uwierzę byle uciekinierce, wystraszonego bachora, który kuli ogon przed swoimi pobratymcami. Nie znamy się.
- Oj znamy sie lepiej niż myślisz. Zimą włada również Islandia, a Hekla nie bez powodu nazywana jest wrotami piekieł. Bliskość bogów czułam już będąc w łonie matki! - zgrzytanie zębów i nieopisana wściekłość zawładnęły Arayivą doszczętnie.- A teraz powiedz mi gdzie ukryły się mroczne dusze zmarłych? Gdzie są twoi prześladowcy?!
- Nie ma ich. Zniknęli, chodź czasami słyszę ich, ale jakby z oddali. W ogóle, po co ci kontakty z tak plugawymi stworzeniami? Ja się o to nie prosiłam i spójrz, co z tego mam.
- Pan Wiecznego Cierpienia jest łaskawszy nic sądziłam - mruknęła do siebie czerwona. Zerknęła na majaczącą w ciemności sylwetkę Io. Zmrużyła oczy i odparła z dumą.- Ty jesteś tylko śmieciem, sługusem, chłopcem na posyłki. Nie zdziw się jak przyjdzie i zrobi sobie mała przerwę od pracy.
- Albo ci ciemność nie służy, albo postradałaś zmysły.
- Już cześć ciemności jest pod moim panowaniem. I to od urodzenia - wysyczała i zniknęła w mrocznych oparach zielonej mgły. Pozostałości dymu wsiąknęły w kilka kamieni, które poczęły lśnić jadowitym blaskiem. Ciemność już stawiała swoje sidła. A do niej należała również Arayiva.
Wyczerpana Io po długim napięciu w końcu rozluźniła mięśnie. Położyła łeb na swych patykowatych łapach i powoli odpływała w nieograniczone bytności dziwnych marzeń. Zielone kamienie, które nasiąknęły magią Arayivy zamigotały a z ich wnętrza wyszły cieniste zmory, które tworzyły wokół siebie dziwną szarawa aurę. Spojrzały na śpiąca Io. Jedna z nich wyciągnęła wygięty pazur by dotknąć waderę.
A wtedy świat ujrzy prawdę, kryjąca się pod czarnym futrem

czwartek, 19 lutego 2015

Zgódź się!

Dołączyć? Ja? Czy to na pewno dobry pomysł? Zadawałam sobie pytania. Wataha Kryształowych Serc... Ładnie brzmi...
~Na co czekasz?!~
~Zgódź się!~
~To świetna okazja!!~
Ugh... Dlaczego oni zawsze się wtrącają? To było takie denerwujące... Ale dlaczego miałam ich nie posłuchać? Tym razem mają chyba racje... Mam przynajmniej taką nadzieję.
A co jeśli inne wilki zauważą, że zachowuję się jak człowiek? Minęło sporo czasu, ale... Co jeśli...
Z zamyślenia wyrwała mnie mała łapka szturchająca delikatnie w bok. Malec chyba martwił się, czy to pytanie mnie nie obraziło... Albo czy ja na pewno jestem zdrowa na umyśle...
- Umh... Wiesz... Jestem raczej samotniczką - zaczęłam przeciągając - Ale nastają czasy gdzie coraz trudniej o jedzenie, więc... Dobrze! Mogę dołączyć do waszej watahy.
Uśmiechnęłam się lekko. Dość dawno tego nie robiłam...

sobota, 14 lutego 2015

Słońce zgasło, a księżyc zasiadł na tronie.



Cicho dreptała po zamarzniętym śniegu. W lesie panował spokój. Ostatnia silna śnieżyca minęła dwa dni temu.
- Jednak natura szybko opanowała mój czar-mruknęła do siebie Io. Rozejrzała się
w koło. Żadnej żywej duszy, tylko śpiewający wiatr w koronach drzew. Cisza. Przenikliwa cisza oraz spokój królowały w lasach Luminous. Io ruszyła dalej pozostawiając na śniegu płytkie ślady swoich patykowatych łap. Zaszumiał wiatr a czarna wadera pierwszy raz
od dwóch dni odetchnęła z ulgą. Nareszcie poczuła się wolna. Jakaś nieopisana radość wlała się lodowate serce wadery. Zaczęła truchtać, po czym pobiegła pełna życia i zawyła, jakoby na niebie miał lśnić księżyc. Jednak nie przejęła się tym. Uniosła łeb i spojrzała w niebo. Było niebieskie. Tak samo jak jej pazury i kolce na miednicy. Zachichotała nie rozumiejąc, dlaczego to robi. Niby był to radosny śmiech, ale powoli ewoluował. Stawał się mordercza symfonią dziwnych dźwięków, tak różnych jak płatki śniegu, a tak podobnych jak kamienie na brzegu.
Io znieruchomiała. Wyprostowała się i zmrużywszy oczy spojrzała w stronę białego płaskowyżu. Czerwone futro kontrastowało z iskrzącym w słońcu śniegu. Dostrzegła też innych ruch. Ledwo widoczny, ale jednak zaniepokojony.
- Zbłąkana sarenka - zachichotała Io. Jeszcze przez chwilę przyglądała się polującej Arayive, by na powrót wrócić do kontemplacji natury. Powoli spacerowała przyglądając się drzewom. W pewnej chwili zobaczyła wiewiórkę. Rude zwierzątko zwinnie wspinało się
po pniu, aby stanąć na pobliskiej gałęzi. Z zaciekawieniem spojrzało na Io. Nagle zrobiło wielkie oczy i z przerażeniem czmychnęło do dziupli. Wadera zmarszczyła brwi. Poczuła chłód ogarniający jej ciało, a także umysł. Mroczna siła owinęła się wokół niej i spłoszyła wszystko, co dobre i miłe. Io powoli odwróciła się. Niedaleko niej czarna masa, jakiś nieokreślony byt lewitował nad ziemia. Co chwila z wnętrza bytu wytaczał sie błysk, chaos żywiołów, które pragną ujrzeć światło dzienne. Twór wyciągnął macki ciemności w stronę wadery, lecz ta w porę odskoczyła. Rozległ się śmiech. Rozległy się chichoty niczym fale grzmiącego morza. To była klatka. Klatka istot zaklętych w mrokach nieśmiertelności
i zwątpienia. Nicość przybrała postać bytów martwych i duchów niebezpiecznych. Bytów, których nie powinno być po tej stronie świata. A jednak są. Przybyły tu na cześć i chwałę swojego Pana. Lecz teraz...
…prześladują Cieniste Dziecko Zimy.
Io spoglądała na to zjawisko z zafascynowaniem, ale też z pewną dozą strachu.
Od dawna nie przeżywała takiej walki uczuć i emocji. W porę spostrzegła, że owy byt
bynajmniej nie przyszedł tu na teatralny pokaz kunsztu ciemności. Mroczne macki zaczęły się rozszerzać. Próbowały łapać drzewa, lecz tylko wypluwały czarne kłęby martwych
i pustych żywiołów, nieznaczących już nic dla tego świata. Lecz ciemność rosła i rosła.
Io przełknęła głośno ślinę i powoli zaczęła się wycofywać. To, co teraz widziała przerastało ją nie tylko intelektualnie, ale również magicznie. Czuła tę moc, która emanowała z całej mrocznej materii. Czarna wadera napięła wszystkie mięśnie i co sił w łapach wybiegli z lasu
na płaskowyż. Gnała przed siebie w stronę swojej jaskini. Niespodziewanie coś szarpnęło
ją za prawą kostkę i całym ciałem zatopiła się w zimnym śniegu. Odwróciła się na grzbiet i spojrzała na swego oprawce. Dość nietypowego. Bez materialnej powłoki, tylko gigantyczna masa żywiołów, dymu, energii i magii. Szarpnęła łapę, lecz uścisk był silny, zaś byt coraz bardziej się przybliżał. Io wyciągnęła swoje długie, zakrzywione pazury i cięła nimi mackę. Bez rezultatu. Macka jeszcze mocniej zacisnęła się na łapie wadery. Kolejne czarne twory powoli lewitowały w stronę Io. Spróbowała jeszcze raz i jeszcze raz. Rzuciła w nią morderczymi soplami lodu. Bez skutku. Zdesperowana, widząc jak mroczna materia jest coraz bliżej uderzała, co sił w łapach i umyśle. „Nie dostaniesz mnie!”- krzyknęła, ale nie zaprzestała ataku. Uderzała raz po raz. Kolejna macka dotarła do jej ciała i oplotła się wokół lewej, przednich łapy. Warknęła rozwścieczona, z bytu zaś wyszedł kolejny błysk. Jakby burza rozesłała się we jego wnętrzu.. " Nie...!". Aż jaskrawy błysk światła wyszedł spod niebieskich pazurów Io. Macka jak gdyby z krzykiem puściła wilczycę, a z jej dziwnych srebrzystych ran ulatywał czarny dym. Byt zamigotał i wydał przeraźliwy skowyt, ni to bólu, ni to wściekłości, ni to rozpaczy. Io machnęła łapą i wyswobodziła się z kolejnych macek. Zdyszana, zmasakrowana, strasznie zmęczona, jakby ktoś wyssał z niej życie, wstała
i ruszyła dalej.
Chwiała się. Co chwilę miała wrażenie, że chodzi po niebie, po białych chmurach skapanych w jaskrawych, ale ciepłych światłach dnia. Przewróciła się i dostrzegła, że upadła na kamienie, a może to był lód? Usłyszała za sobą dziwny szelest. Odwróciła głowę, a jej oczom ukazała się Ciemność. Gigantyczna kula czarnej masy, bez materialnej powłoki, ale
z inteligencją. Io z przerażeniem patrzyła jak świat pochlania ciemność i ułuda. Wojna
i cierpienie, lód i krew. Słońce zgasło, a księżyc zasiadł na tronie. Gwiazdy blednące kłaniały się mu i Ciemności ziemi. Io widziała straszne rzeczy, dopuściła się wielu tortur, ale tych obrazów, tych emocji nigdy jeszcze nie zeznała. Stała nie mogąc się ruszyć, a może mogąc, lecz zapomniała jak to robić. Istoty, które znała - skarlały. Z rozpaczą chowały się
po dziurach. Ziemia była jak trucizna a powietrze niczym duszące wyziewy. Wszystko znikło. Tylko Ciemność i ten śmiech. Potężny i pogardliwy. Ciemność zawładnęła wszystkim i wszystkimi. I przeraźliwie zimno. Io nigdy nie czuła takiego zimna, ona była zimnem, ale nie tym razem. Wydała przeraźliwy krzyk! Chciała uciec, jak najdalej. Z dala od Ciemności, zdala od upadku świata. Nie wiedziała gdzie jest. Nie wiedziała, kim jest. Dlaczego to się dzieje, dlaczego to widzi? Stała a chciała biec, płakała, chodź pragnęła się śmiać, chciała walczyć, a się poddała. Mróz i lód! Ciemność i księżyc! Wszystko pochłonęło! Nie czuła ciała. Jej serce było puste, jakby zgnite. Widziała śmierć, cierpienie i tortury. Krzyk konających mieszał się z jej krzykiem! Krew lala się z wodospadów zamiast wody, zwierzęta wyglądające jak pokraczne stwory. Bez godności, obdarte ze skóry...
- Io! IO! - przeraźliwy krzyk Nivess przebił się przez mroczne wizje. Io leżała w śniegu. Futro miała potargane, cała oblana była potem. Mięśnie ją bolały, jak i głowa. Miała wyciągnięte pazury, które pokrywała czarna maź. Zdyszana, zdezorientowana spojrzała w złote oczy Alphy.- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?!
Nie znalazła z nich zrozumienia. Tylko gniew. Czuła się taka zmęczona. Poruszenie mięśniami sprawiało jej nieopisany ból. Niczym obłąkana wstała i zaczęła się chwiać. Spojrzała na swój cień. Odniosła wrażenie, że było chudsze niż zwykle.
- Io Inaereth! Mówię do ciebie! - biała wadera wydała złowrogi pomruk.
- Ja... Dajcie mi spokój!- nie wiedząc, dlaczego Io krzykneła. Czuła niesamowity gniew i jeszcze coś, ale potrafiła tego nazwać. Spojrzała wokół obłąkanym wzrokiem. Potknąwszy się o kamień upadła na śnieg. Słyszała głos Alphy, jakby gdzieś z oddali. Spojrzała przed siebie i napotkała czerwone futro. Uniosła wzrok i spojrzała w zielone oczy Arayivy. Odnalazła tam tylko obojętność. Io zamknęła oczy i śmiertelnie zmęczona padła na śnieg tracąc przytomność.



sobota, 7 lutego 2015

niezręczna cisza?

Przyglądałem się wilczycy potwornie ciekawy kim jest. Ledwie przez tą ciekawość przebiło się i dotarło do mnie pytanie, które zadała. "cześć mały, zgubiłeś się?". Otrząsnąłem się ze zdziwienia po czym nieco zawstydzony pokręciłem jedynie przecząco łebkiem. Nastała chwila niezręcznej ciszy więc postanowiłem nieco rozwinąć mą jakże skromną odpowiedź na jej pytanie.
-um... Należę do Watahy Kryształowych Serc, na tereny której właśnie pani zawitała... Mam na imię Shadow, miło mi poznać - ukłoniłem się niezgrabnie, uginając przednie łapki. Wiatr znowu smagnął niemiłosiernie igłami deszczu. Potem i ona się przedstawiła imieniem Yumediv, powiedziała że jest samotniczką. Po chwili namysłu rzuciłem:
-może... Chciałaby pani dołączyć do nas? Trzeba by zapytać jeszcze pani Artilay, przywódczyni watahy, ale powinna się zgodzić!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
krótko, nudno, bo wypadłam już z formy, daaaaaaawno nie pisałam takich opowiadań ;-;

piątek, 6 lutego 2015

Szepty



Siedziała ukryta w swej mrocznej jaskini w górach Takai. Cisza. A może tylko jej się tak zdawało? Może na świecie huk i grzmot zagłuszał wszystkie inne odgłosy życia? Ale ona była głucha. Ciemność. A może tylko jej się tak zdawało? Może na świecie światłość przenikała wszystko, co żywe i martwe paląc je doszczętnie? Ale ona była ślepa. Odór. A może Tylko jej się zdawało... zdawało... zdawało. Może.... zapachy… otulały…
- Io! Io! Zbudź się ty leniwa wadero! – warknęła Arayiva.
- Co? Co-się-dzieje? – czarna wilczyca otworzyła jedno ślepie, które natychmiast zamknęła. Po wczorajszym szalonym popołudniu opuściły ją wszystkie siły, a wzrok stał się wrażliwy na jaskrawe światło, jaki odbijał śnieg.
- Śnieg?
- Lubię śmiech. Cha, cha, cha…
- Nie śmiech, tylko śnieg, durniu..
Arayiva zmarszczyła brwi i rozejrzała się po jaskini, lecz nic nie dostrzegła. Spojrzała na Io, która znowu zasnęła. Arayiva niby od niechcenia machnęła łapą w jej stronę. Zielona mgła, przybrawszy formę uzbrojonego w ostre kolce monstrum, głośno kłapnęła zębiskami tuż przy uchu Io.
- Aał! Co to ma znaczyć?! – wilczyca nagle skoczyła i odsunęła się nieznacznie od Arayivy i jej mgły. – Juz wstaję! Spokojnie!
Lekko zaspana wilczyca rozejrzała się po jaskini, ale nikogo innego nie dostrzegła.
-Co tutaj robisz? – zapytała podejrzliwie. Zerknęła na swoje futro. Nadal było czarne. Zmarszczyła brwi, lecz nic już nie dodała.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że doprowadziłaś do palpitacji połowę watahy? –brew czerwonej wadery delikatnie drgnęła.
- Mam rozumieć, że ty nie zaliczasz się do tej połowy?
Arayiva już miała odpowiedź, gdy nagle zamilkła.
Cha, cha, cha!
Nikt Cię nie rozumie.
Nienawidzą Cię!
Morderca, morderca...
Droga usłana krwawymi rożami…
Io zacisnęła szczękę, aby zapanować nad swoimi rozstrojonymi nerwami. Arayiva przeszła się po ciemnej grocie. Nagle spojrzała na Io.
- Słyszałaś?
-Co niby miała usłyszeć? – Io zaśmiała się sucho.- Dudnienie wiatru. Cóż, muszę cię zmartwić, ale to nie jest twój Czerwony Książę, który zapanuje nad waszą monarsza bandą.
- Nie! To... głosy.
- Słyszysz głosy. Świetnie! Jeszcze tego mi brakowało, żebym musiała rozmawiać z wariatką - prychnęła, chodź w głębi serca wiedziała, że to nie Arayiva jest chora psychicznie.
Czerwona nie zwracała uwagi na docinki Io. Odwróciła się od wadery i spojrzała na szarą ścianę, która połyskiwała przez zamarznięte kryształki lodu.
- Szepty – mruknęła pod nosem czerwona wilczyca. - Mroczne rozmowy... Mroczne... Zagadki...
Io z lekkim przerażeniem spojrzała na Arayive. Ta na szczęście nadal przyglądała się błyszczącym zmarzlinom. W szarym świetle dnia przypominały poszarpane ostrza noży, które w każdej chwili mogą się oderwać i w magiczny sposób poszybować prosto w serce nierozważnego wędrowca.
- Kiedy odnalazłaś wejście do tej jaskini?
- Odkąd należę do Luminous – odparła ostrożnie. - Po co te pytania? Przychodzisz do mnie nie wiadomo jak późno, budzisz mnie, a potem robisz rekonesans mojej jaskini? Może i jesteś szlacheckiej krwi, ale nie wtrącaj się w cudze życie! - Io okrążyła czerwoną wadera tak, aby tamta cofnęła się bliżej wyjścia. Arayiva spojrzała w niebieskie ślepia Io i niechętnie ruszyła w stronę wylotu jaskini. Już miała postawić łapy na śniegu, kiedy zatrzymała się i odwróciła się w stronę niezadowolonej Io.
- Nie jestem szlacheckiej krwi…. – odparła, poczym dodała. – Jestem… jestem tylko mordercą.
Westchnęła i powoli zanurzyła się w zimowy świat Luminous. Czarna wadera odprowadziła ją wzrokiem. Wkrótce po tym jak odeszła Arayiva, Io znowu położyła się na swoje posłanie. Zamknęła oczy, ale sen nie chciał przyjść. Za to w jej głowie kołatały niechciane myśli i ostatnie słowa wypowiedziane przez czerwoną wilczycę.
Jestem…
Jestem tylko mordercą…
- Jestem tylko mordercą – mruknęła do siebie, a tajemnicze sny otuliły ją swą kołderką.
-Jesteś… - odparło czarne widmo o głosie wadery.
- … wilcze Zimowej Pełni…
Ale Io Inaereth już spała.


Ciąg Dalszy Nastąpi &)
Musieliście długo czekać, ale mam nadzieję, że się opłacało. Długie to nie jest, a i akcji tam brakuje xD Ale i tak będę wam po kawałeczku serwować ten cykl, który nie wiem jak zatytułować xD