piątek, 1 maja 2015

Szaleństwo Czerwieni



- Co jej się stało? - zapytał półszeptem Kirsham.
Arayiva spojrzała zimnym wzrokiem na wilka i podeszła do Alphy.
- Jest rozpalona. Potrzebne nam są leki. Ma je jedynie Czarodziej z Warinlos - odparła. Nivess.
-Czarodziej z Warinlos? Kto to? - zapytala zdziwiona Arayiva.
- Pewien starzec, mieszka w swoim ogrodzie niedaleko Kryształowych Serc- wtrącił się Kirsham.
- Zamieszkał sobie bliżej serc, bo są czystsze?
- Zamieszkał sobie bliżej serc, bo jest tam cieplej. W sumie to jego chata była już przed nami.- poprawiła Nivess. W obecnej, dość kłopotliwej chwili była bardzo spokojna.
- Ale po co mamy tam iść? - pytanie znowu padło z ust Arayivy.
- A powiadają, że jesteś inteligentna - mruknął Kirsham.
Arayiva niebezpiecznie zmrużyła oczy i warknęła na basiora.
- W tej chwili przestańcie. Jeszcze tego brakuje, abym was musiała uspokajać. A ty Arayivo jeśli naprawdę zamierzasz zadawać takie...
- Nie chcecie mojej pomocy, więc nie otrzymacie jej. Nie będzie mną pomiatać byle wadera nie potrafiąca nawet ochronić swego stada- wściekła wymaszerowała z jaskini. Nivess przez chwilę patrzyła jak wadera odchodzi, próbując zrozumieć jej słowa. Warknęła zdenerwowana i spojrzała na nieprzytomną Io.

***

Jakieś głosy odbijały się od jej martwych uszu. Jakieś dziwne odgłosy. Próbowała nie słuchać, być głucha na te dzikie szepty- bez rezultatu. Głosy coraz mocniej napierały na jej chore ciało, aż usłyszała.
-...ochronić swego stada.- to była Arayiva. Któż by nie poznał tej zaciętości i dumy.
Wataha się rozpada
Koniec już bliski
Chciała potrzasnąć łbem, ale ból i zmęczenie nie pozwoliły jej na to. Wydała jakiś niezrozumiały dźwięk i ponownie zasnęła.

***

Otwarła ślepia. Wokół niej panowała ciemność i przenikliwa cisza. Podniosła łeb a jej ciało przeszył ból. Syknęła cicho i wstała. Łapy trzęsły się pod nią jak ręce żebraka proszącego o jałmużnę. Ociężale ruszyła przez mrok powoli przebierając łapami, aby ból nie zawładnął nią całkowicie.
- Nie sądzisz, że sama kula chaosu to trochę zbyt skromnie jak na władcę Zła - odparł mroczny głos. Io przystanęła zdezorientowana. Nie była pewna czy to zmory czy ktoś żywy. - Nie, to nie twoi martwi prześladowcy. Ja jestem... Kimś bardziej niebezpiecznym.
- Dlaczego tak twierdzisz? - zapytała niepewnie Io.
- Bo jestem żywa - zielone smugi rozbłysły w ciemnościach jaskini, a z pomiędzy mgły wyszła Arayiva. Wystraszona Io odetchnęła z ulgą. Kolejnego pokazu kunsztu Ciemności nie przeżyłaby.
-Co tu robisz?
- Jak ostro. Powinnaś okazać więcej pokory. W końcu wyciągnęliśmy, a właściwie wyciągnęli cię z tej choroby.
- Wyciągnęli? Niby, kto? - zapytała ospale Io. "...Ochronić swego stada" Dziwne słowa przeleciały przez jej umysł niczym błyskawica. Spojrzała na Arayive. Już wszystko pojęła.
- Nie sądziłam, że lubisz się wykłócać o wszystko - zaśmiała się gorzko i z trudem padła z powrotem na swoje posłanie.
- Wykłócać? Nie nazwałabym tego wykłócaniem. Ale to jest mało istotne. Prawdę mówiąc nie powinno mnie tu być. Nivess zarządziła, że masz tu zostać sama dopóki nie zadecyduje, co z tobą począć.
- Przecież mogłabym uciec.
- Uciec? Przecież ledwo łapiesz oddech, a ty chcesz uciekać. Dobre sobie - śmiech czerwonej wadery rozległ się echem po jaskini.
- Dobrze niech ci będzie. Więc, po co przyszłaś?
Arayiva z drwiącym uśmiechem na pysku okrążyła leżąca Io.
- Aby zaspokoić ciekawość... Ciekawość i niedoparta rządzę mordu.
- Widzę, że Mroczne Cienie strasznie cie podniecają- Io uśmiechnęła się blado. Gdzieś tam w głębi pozostała jej wścibska natura.
- Podniecają? Raczej wywołują we mnie podziw - wysyczała Arayiva. - Sądzisz, że jestem zwykłym wilczkiem zagubionym w świecie? Uważasz się za lepszą ode mnie, bo jesteś córką Zimy? Nie. Nie moja droga. Ja jestem z tych, którzy śmiercią nie igrają, a z nią rozmawiają jak równy w równym. Odkąd usłyszałam w twojej jaskini szepty umarłych nie dawała mi spokoju jedna myśl.
- Jaka? - wyszeptała Io.
- Dlaczego On szuka ciebie? Dlaczego jakiegoś zwykłego zabójcy, który nie rozróżnia swojego głosu od mowy umarłych? Dla mnie jesteś nikim, a on cię próbuje wciągnąć w swoje mroczne plany.
-Jesteś... Zazdrosna? - zapytała z niedowierzaniem Io.
- Jestem zazdrosna o tą cholerną wilczycę, która nie ma w sobie ani krzty godności.
- Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z okropności, do których jest zdolny- Io odnalazła ślepym wzrokiem czerwoną postać wadery, która delikatnie migotała zielonym blaskiem.- Jesteś zazdrosna o zło jakieś potrafi wyrządzić? Uwierz mi. Nie chcesz tego wiedzieć.
- A może już ujrzałam? Może już widziałam obrazy okropniejsze od tych, którymi On cię mamił? Nie znasz ludzi Io Eiro Inaereth. Oj nie znasz. Jesteś tylko wiernym sługusem swojej Pani. Gdybyś umarła, nikt by po tobie nie zapłakał- Arayiva stanęła przed umęczonym pyskiem czarnej wadera. - Jesteś nikim.
Io pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Jestem córką Pani i Władczyni Zimy...
Zimny śmiech Arayivy przerwał Io. Ten lodowaty dźwięk wdzierał się w najgłębsze szczeliny ciemnej groty.
- Jesteś marnym dzieckiem Księżyca, poczęta z gwałtu, który nie specjalnie zadowolił Pana. Zima była bardzo hojna, garnąc cię pod swoje szeregi. Podobna do Cienistych, wmówili ci, że jesteś jedną z nich a potem wykorzystywali, tak samo jak On twoją matkę. Niby zadowoleni z twoich poczynań, ale liczyli na wspaniały talent, którego ci brak!
- Jeśli sądzisz, że to na mnie jakoś wpłynie to się mylisz. Nie uwierzę byle uciekinierce, wystraszonego bachora, który kuli ogon przed swoimi pobratymcami. Nie znamy się.
- Oj znamy sie lepiej niż myślisz. Zimą włada również Islandia, a Hekla nie bez powodu nazywana jest wrotami piekieł. Bliskość bogów czułam już będąc w łonie matki! - zgrzytanie zębów i nieopisana wściekłość zawładnęły Arayivą doszczętnie.- A teraz powiedz mi gdzie ukryły się mroczne dusze zmarłych? Gdzie są twoi prześladowcy?!
- Nie ma ich. Zniknęli, chodź czasami słyszę ich, ale jakby z oddali. W ogóle, po co ci kontakty z tak plugawymi stworzeniami? Ja się o to nie prosiłam i spójrz, co z tego mam.
- Pan Wiecznego Cierpienia jest łaskawszy nic sądziłam - mruknęła do siebie czerwona. Zerknęła na majaczącą w ciemności sylwetkę Io. Zmrużyła oczy i odparła z dumą.- Ty jesteś tylko śmieciem, sługusem, chłopcem na posyłki. Nie zdziw się jak przyjdzie i zrobi sobie mała przerwę od pracy.
- Albo ci ciemność nie służy, albo postradałaś zmysły.
- Już cześć ciemności jest pod moim panowaniem. I to od urodzenia - wysyczała i zniknęła w mrocznych oparach zielonej mgły. Pozostałości dymu wsiąknęły w kilka kamieni, które poczęły lśnić jadowitym blaskiem. Ciemność już stawiała swoje sidła. A do niej należała również Arayiva.
Wyczerpana Io po długim napięciu w końcu rozluźniła mięśnie. Położyła łeb na swych patykowatych łapach i powoli odpływała w nieograniczone bytności dziwnych marzeń. Zielone kamienie, które nasiąknęły magią Arayivy zamigotały a z ich wnętrza wyszły cieniste zmory, które tworzyły wokół siebie dziwną szarawa aurę. Spojrzały na śpiąca Io. Jedna z nich wyciągnęła wygięty pazur by dotknąć waderę.
A wtedy świat ujrzy prawdę, kryjąca się pod czarnym futrem