Jakie śmieszne.
Nie pełza po ziemi,
jak inne karaluchy, tylko trzepoczą malutkimi skrzydełkami. Nie chowają się w
cieniu, a lgną do blasku księżyca. Ale, po co? Dlaczego, gdy same iskrzą się,
jak małe słoneczka? Jaki ich sens i starania by sięgnąć gwiazd? Czyżby nie
wystarczało im to, co mają?
Jednak tam tylko
czeka ich zguba. Niemożliwe, by coś tak małego i delikatne mogło sięgnąć niebo. Zginie, zanim doleci. Tu w sumie też.
- Zostaw je.- otwierałem
już paszcze, by pochwycić drobinki, jednak czyjś głos przebił się przez mój
umysł, wytracając mnie z równowagi. Błądziłem wzrokiem po szuwarach, szukając
Jego, jednak nie mogłem nic dojrzeć. Wiatr tylko delikatnie szargał trawę.-
Zostaw je. Bo tobie też będzie tak świecił tyłek.- głos znowu przemówił, jednak
tym razem był przepełniony, czymś w rodzaju drwiny.
- Co!?- odskoczyłem, jak oparzony przez przypadek potykając
się o coś. Runąłem, na swój tyłek, strasząc szybujące nad polaną świecące
istotki, które zbiły się wyżej tak, że już nie byłem w stanie ich sięgnąć.
- Głupiś!- zasyczał ponownie głos i tuż przed nogami zaczęła
się formować, jakaś postać. Na początku pojawiły się niewyraźne białe plamy,
które po chwili ułożyły się, tworząc sporej wielkości węża z czerwonym
szalikiem i zawieszonym na nim dzwoneczkiem, który cicho zabrzęczał, gdy ten
odwrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie pustymi, szkarłatnymi oczami z
gniewem wypisanym na pysku.
- Przepraszam.- zachichotałem cicho, gdy pojąłem, że o niego
najpewniej się wywróciłem. Starałem się nie śmiać. Naprawdę próbowałem, jednak
widząc Jego grymas, po prostu nie mogłem się powstrzymać. Znowu nazwie mnie
durniem.
- Żartowałem.- westchnął zrezygnowany, a ja jak trafiony
piorunem rozwarłem paszcze, patrząc się na niego pytająco. Wąż chlasnął jęzorem
i znowu jego czoło się zmarszczyło w geście gniewu.- Nie patrz na mnie, jak
ciele na malowane wrota! Mówię, że żartowałem z tym świeceniem. To są świetliki.
Nic takiego nie wywołują. Są po prostu bezużytecznym robalstwem.
Uśmiechnąłem się do
niego, kiwając głową. Wąż prychnął pod nosem, coś o tym, że wyglądam, jak klaun
z tym uśmieszkiem, ale nie chciałem go słuchać teraz. Później się wypytam, co
to takiego ten „klaun”. Popatrzyłem na niebo, na którym jeszcze przed chwilą
latało pełno świetlików, a teraz tylko nieliczne, gdzieś szybują, ale i tak za
chwile nikną czy to w trawie, czy na niebie.
- Czyli mogę je zjeść?
- Ta..- odparł, jakby od niechcenia, jednak i tak przypełzł
do mnie i nawet spojrzał na niebo.- Ale żadnego już nie ma.
- Nie szkodzi.- podniosłem się z ziemi, strzepując z zadka
liście. Gad popatrzył się na mnie pytająco, jednak powstrzymał się od złośliwego
komentarza.- Następnym razem je złapię. Dla ciebie też.
- Kpisz, Idioto! Przydałbyś się w końcu na coś i upolowałbyś
na przykład sarnę, albo zająca, a nie jakieś robactwo! Jeśli miałbym na to
ochotę to bym już dawno cię uchlał w tyłek!- warknął, jednak ja już kawałek dalej
szamotałem się z wysoką trawą, biegnąc w stronę lasu. Kątem oka dojrzałem, jak
sylwetka węża pomału rozpływała się, by po chwili całkowicie zniknąć. I
zostawić mnie całkowicie samego.
Widzisz, Kirsham? Nawet wąż sobie z ciebie żartuje xD
OdpowiedzUsuńNie widziałam jeszcze wilka, który by jadł robactwo, może jakaś nowa moda? :D