- Czuję inne wilki –
mruknęłam do Ashas’a.
Cicho dreptałam z
pochylonym kłębem. Wciągnęłam powietrze by móc lepiej rozpoznać zapachy. Zerknęłam
na kruka, który przysiadł na pobliskiej gałęzi świerka. Ashas przechylił łebek raz w jedną i raz w drugą
stronę. Zmrużyłam woje niebiesko-zielone oczy i ruszyłam przez zarośla. Wysokie
paprotki delikatnie kołysały się pod wpływem moich ruchów. Katem oka
dostrzegłam Ashas’a, który przelatuje z jednej gałęzi na drugą. Przystanęłam.
Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jakieś ukryte ślepia. Delikatnie
wyprostowałam łeb. Cisza. Żadnej żywej duszy, oprócz ptaków wyśpiewujących
swoje trele w koronach drzew. A jednak czułam, że coś szło nie po mojej myśli.
Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam dalej tym razem robiąc większy hałas. Lecz
cały czas nasłuchiwałam podejrzanych szelestów. Zaczęłam truchtać. Trucht
zamieniłam w bieg.
I dostrzegłam. Kątem
oka. Biało-czerwony ogon mignął wśród… nie, kilka ogonów. A któż teraz będzie
liczył czyjeś ogony, skoro trzeba walczyć? Szybko skręciłam w lewo,
przeskoczyłam mały pieniek i kilka muchomorów. Słyszałam za sobą wilczy bieg i
przekleństwa. Jeszcze raz szybko skręciłam tym razem prawo. Wskoczyłam za dwa
potężne dęby i słuchałam. Wilk się zatrzymał. To wiedziałam na pewno. Wyczuł
mój zapach, prawdopodobnie skierował się w moją stronę. Podczołgałam się pod
pobliskie paprotki i tam obserwowałam. Po Ashas’ie nie było śladu. Musiał
przelecieć na wyższe partie drzew. Po
nieznajomych wilku też nie było śladu. Wstrzymałam oddech. Usłyszałam ciche
warkniecie za sobą. Szybko się odsunęłam, lecz biała łapa zahaczyła o mój
grzbiet, a pazury zostawiły ślady. Przewróciłam się łamiąc paprotki (w rolach
głównych – paprotki… xD). Biały wilk, a
dokładniej wilczyca, szybko otrząsnęła się po upadku i stanęła w pozycji
bojowej. Również wstałam. Wytrzasnęłam brud z czerwonego futra. Lekko znudzona
skierowałam wzrok na waderę. Takie bijatyki nie zawsze mnie zadowalały. Wolałam
na spokojnie bawić się swoimi ofiarami, a potem im się ukazać. Lecz tym razem
było inaczej, przeciwnik mnie zaatakował. Musiałam bronić własnej skóry
pazurami, bo patrząc na ta wściekłą waderę dyplomatyczne rozwiązanie raczej nie
wchodziło w grę.
-Kim jesteś i po co tu
przyszłaś?! – Usłyszałam.
-Dlaczego od razu tak
nerwowo. Rozumiem, że cię sprowokowałam, ale to ty mnie śledziłaś – odparłam.
- Mów! Wtargnęłaś na
obce terytorium!
-Mówiłam ci, że czuje
obce wilki – powiedziałam do Ashas’a, który wyładował na spróchniałym
konarze. – A o nazwę watahy można
prosić?
Biała wadera podniosła
łeb i odparła trochę spokojniej:
-Można. Wataha Luminous w Mystical Glen.
Wymieniłam spojrzenie z
moim kompanem.
-Miło mi. Jestem
Arayiva Akane z rodu Graentów. Przybywam z lodowatych ziem Islandii, a mymi
przodkami są Grænt Úlfur Hekly, czyli stara rasa Zielonych Wilków Hekli –znanym
zwyczajem swojej rasy zgrabnie pochyliłam łeb na gest szacunku i powitania
wadery.
-A jam jest Asha’s.
Kruk Popiołów, towarzysz i wierny przyjaciel Zielonej Córy Islandii – Ashas
również skinął swoim czarnym łebkiem.
Biało-czerwona wilczyca
patrzyła dziwnym wzrokiem na mnie i Kruka. Odniosłam wrażenie, że ją, jak to
się mówi, zamurowało.
-Ee, ja jestem Nivess,
ale możecie mówić mi Nashi. Jestem w Alfą w Watasze Luminous – powiedziała
powoli, lecz nagle w jej złotych ślepiach rozległ się niebezpieczny błysk. –
Dlaczego wtargnęliście na teren mojej watahy?
-Nie chcieliśmy
wtargnąć. Wyczułam twoją obecność, więc chciałam, żebyś wyszła na światło
dzienne. My tylko podróżujemy. Ja i Ashas bylibyśmy bardzo wdzięczni, jeżeli
skróciłabyś nam drogę i moglibyśmy przejść przez teren twojej watahy – odparłam
spokojnie. Od razu przypomniałam sobie dyplomatyczne rozmowy mojej matki.
-Skąd mam mieć pewność,
że nie macie złych zamiarów? – Nivess poruszyła niespokojnie swoimi ogonami.
Jeśli udało mi się dobrze policzyć, miała ich dziewięć.
-Przechodzilibyśmy z
eskortą – odparł Ashas jakby trochę zirytowany.
-Poza tym, my nigdy nie
mamy złych zamiarów, my tylko podróżujemy – skłamałam gładko. Poczułam jak moje
oczy delikatnie rozbłyskają.
-No myślę. W sumie... moglibyście przejść. –
zastanawiała się Nivess, jednocześnie mocno nam się przyglądając. - Ale! Ale
jeśli dopuścicie się ucieczki gorzko tego pożałujecie.
-Za takie wykroczenie w
mojej rodzinnej watasze karze się wiszeniem na haku wbitym w szczękę od wschodu
do zachodu słońca – powiedziałam, mając nadzieję, ze ta wadera w końcu
zrozumie, iż nie jesteśmy sobie jakimiś byle uciekinierami.
-Tak myśliwi wieszają
zdobyta zwierzynę – zauważyła Nivess.
-Tak, też to
widzieliśmy. Lecz nie wzięliśmy tego od nich. Moja Wielka Wataha żyła na
Islandii jeszcze przed przybyciem wikingów, a ten zwyczaj, ta kara jest jedną z
najstarszych, które praktykujemy.
- Surowa kraina, surowe
zasady – zakończył Ashas.
- Rozumiem. Doskonale
was rozumiem. Skoro sobie wszystko wytłumaczyliśmy…
- Tak, ruszajmy –
mruknęłam.
Nivess wyminęła mnie, a
ja ruszyłam za nią. Nie minęła chwila, kiedy się zatrzymaliśmy. Białą wadera
odwróciła się w moją stronę i spojrzała mi prosto w oczy.
-Podróżujecie? Czyli
poszukiwacze przygód. A czy nie chcielibyście zasmakować życia w mojej watasze.
Nie mam pod władzą wielu wilków, a na południu swoją watahą rządzi moja starsza
siostrzyczka – odniosłam wrażenie, że ostatnie słowa wypowiedziała z pogardą. – A myślę, że mogłybyśmy się zrozumieć.
Zastanowiłam się
chwilę. Miałam swój dom. Miałam rodzinkę, jednakże byłam najmłodsza. To mojej
starszej siostrze… wtedy zrozumiałam. Nivess nieświadomie sprawiła, ze poczułam
się zagrożona. Po moich rodzicach władze w watasze przejmie siostra, nie ja.
Chyba, że założy własną watahę, zginie lub nie będzie zdolna do władania
watahą. A ja? Kim ja będę? Jej służącą? W moim domu panują rygorystyczne
zasady. Byłabym bardziej uprzywilejowaną osobą niż teraz, tak samo, lub mniej.
Nie może mnie zdegradować do stanowiska pomywaczki, ale może sprawić, że moje
decyzje nie będą się już tak liczyć…
Zdałam sobie sprawę, że
Nivess badawczo mi się przygląda.
-Jedną chwilę –
powiedziałam i odeszłam na stronę, aby pomówić na osobności z Ashas’em. Ten kruk
był mądry, pracował dla mojego ojca, więc na pewno mi pomoże, taką przynajmniej
miałam nadzieję.
-Nie będę władać na
Islandii – rzuciłam. Ashas poruszył swoimi małymi, czarnymi oczkami.
-Wygląda na to, że nie.
Chodź znając twoją siostrę i jej temperament. Lubi robić wszystko po swojemu. Nie
wydaje mi się, aby chciała przejąć Watahę. Zapewne założy swoją. A zresztą, nie
przejmuj się na zapas. Jesteśmy długowieczni, a twój ojciec to potężny basior.
Mój pradziad nie pamięta, kiedy chorował, a co dopiero umierał od ran. Jeszcze
sobie poczekasz zanim ustąpi wam miejsca. A co do matki, im jest bliżej niego,
daje mu siłę i …
-Dobrze, dobrze,
rozumiem. I nie chce słuchać jednocześnie o matce i ojcu. Wystarczająco długo
patrzyłam na ich umizgi – odparłam szybko. Już miałam odejść, gdy nagle mnie
olśniło. - A czy byłaby możliwość władania watahą razem z siostrą?
-Tego nie wiem. Ale
musisz porozmawiać z Twoimi rodzicami. Od nich tez zależy, komu chcą pozostawić
watahę. Lecz wydaje mi się, ze mogłoby to być całkiem możliwe. Oczywiście jeśli
jesteś wystarczająco blisko ze swoją siostrą. Z drugiej strony, nie wiem jak na
to inni by zareagowali..
-Rozumiem. Dziękuję ci
za mądrą radę. – westchnęłam. Odwróciłam
się i podeszłam do Nivess.
Biała wilczyca z
czerwonymi pręgami odwróciła się i spojrzała na nas dwojga.
-A jaki klimat panuje
na terytorium, które obejmuje twoja wataha? – zapytałam niby od niechcenia, ale
w głębi serca czułam, że to dobra decyzja.
Koniec
Wiem, genialne
zakończenie i genialni bohaterowie: paprotki – nic dodać, nic ująć xD
Nemi, mam nadzieję, że
akceptujesz to opowiadanie. Starłam się dopasować wypowiedzi Nivess do jej
charakteru :D
Hyyy... nie chce mi się znowu edytować notki, więc napiszę to tutaj:
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru xD
Paprotki forever, paprotki w ogóle genialne, w następnej notce również poproszę paprotki. Może zaczniemy je nazywać? xd
OdpowiedzUsuńCharakter Nivess dobrze dopasowany, nie mam zastrzeżeń :D Ciekawa byłam strasznie, jak to się skończy.... I no weź, w takim momencie kończyć ><
No cooo.... po prostu czułam, że to już koniec noo, niby mogłabym napisac dalej, ale brudne naczynia na mnie czekały -.-
OdpowiedzUsuńPaprotki najlepsze xD Padłam na nich. Moim zdaniem charakter idealnie dopasowany. Ja też jestem ciekawa jak się to skończy :3
OdpowiedzUsuńMiłego dnia xD
Dobrze, napisze drugą część... prawdopodobnie dzisiaj będzie gotowa xD
OdpowiedzUsuń