czwartek, 28 sierpnia 2014

Decyzja


- Czuję inne wilki – mruknęłam do Ashas’a.
Cicho dreptałam z pochylonym kłębem. Wciągnęłam powietrze by móc lepiej rozpoznać zapachy. Zerknęłam na kruka, który przysiadł na pobliskiej gałęzi świerka. Ashas  przechylił łebek raz w jedną i raz w drugą stronę. Zmrużyłam woje niebiesko-zielone oczy i ruszyłam przez zarośla. Wysokie paprotki delikatnie kołysały się pod wpływem moich ruchów. Katem oka dostrzegłam Ashas’a, który przelatuje z jednej gałęzi na drugą. Przystanęłam. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jakieś ukryte ślepia. Delikatnie wyprostowałam łeb. Cisza. Żadnej żywej duszy, oprócz ptaków wyśpiewujących swoje trele w koronach drzew. A jednak czułam, że coś szło nie po mojej myśli. Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam dalej tym razem robiąc większy hałas. Lecz cały czas nasłuchiwałam podejrzanych szelestów. Zaczęłam truchtać. Trucht zamieniłam w bieg.
I dostrzegłam. Kątem oka. Biało-czerwony ogon mignął wśród… nie, kilka ogonów. A któż teraz będzie liczył czyjeś ogony, skoro trzeba walczyć? Szybko skręciłam w lewo, przeskoczyłam mały pieniek i kilka muchomorów. Słyszałam za sobą wilczy bieg i przekleństwa. Jeszcze raz szybko skręciłam tym razem prawo. Wskoczyłam za dwa potężne dęby i słuchałam. Wilk się zatrzymał. To wiedziałam na pewno. Wyczuł mój zapach, prawdopodobnie skierował się w moją stronę. Podczołgałam się pod pobliskie paprotki i tam obserwowałam. Po Ashas’ie nie było śladu. Musiał przelecieć na wyższe partie drzew.  Po nieznajomych wilku też nie było śladu. Wstrzymałam oddech. Usłyszałam ciche warkniecie za sobą. Szybko się odsunęłam, lecz biała łapa zahaczyła o mój grzbiet, a pazury zostawiły ślady. Przewróciłam się łamiąc paprotki (w rolach głównych – paprotki… xD).  Biały wilk, a dokładniej wilczyca, szybko otrząsnęła się po upadku i stanęła w pozycji bojowej. Również wstałam. Wytrzasnęłam brud z czerwonego futra. Lekko znudzona skierowałam wzrok na waderę. Takie bijatyki nie zawsze mnie zadowalały. Wolałam na spokojnie bawić się swoimi ofiarami, a potem im się ukazać. Lecz tym razem było inaczej, przeciwnik mnie zaatakował. Musiałam bronić własnej skóry pazurami, bo patrząc na ta wściekłą waderę dyplomatyczne rozwiązanie raczej nie wchodziło w grę.
-Kim jesteś i po co tu przyszłaś?! – Usłyszałam.
-Dlaczego od razu tak nerwowo. Rozumiem, że cię sprowokowałam, ale to ty mnie śledziłaś – odparłam.
- Mów! Wtargnęłaś na obce terytorium!
-Mówiłam ci, że czuje obce wilki – powiedziałam do Ashas’a, który wyładował na spróchniałym konarze.  – A o nazwę watahy można prosić?
Biała wadera podniosła łeb i odparła trochę spokojniej:
-Można. Wataha Luminous w Mystical Glen.
Wymieniłam spojrzenie z moim kompanem.
-Miło mi. Jestem Arayiva Akane z rodu Graentów. Przybywam z lodowatych ziem Islandii, a mymi przodkami są Grænt Úlfur Hekly, czyli stara rasa Zielonych Wilków Hekli –znanym zwyczajem swojej rasy zgrabnie pochyliłam łeb na gest szacunku i powitania wadery.
-A jam jest Asha’s. Kruk Popiołów, towarzysz i wierny przyjaciel Zielonej Córy Islandii – Ashas również skinął swoim czarnym łebkiem.
Biało-czerwona wilczyca patrzyła dziwnym wzrokiem na mnie i Kruka. Odniosłam wrażenie, że ją, jak to się mówi, zamurowało.
-Ee, ja jestem Nivess, ale możecie mówić mi Nashi. Jestem w Alfą w Watasze Luminous – powiedziała powoli, lecz nagle w jej złotych ślepiach rozległ się niebezpieczny błysk. – Dlaczego wtargnęliście na teren mojej watahy?
-Nie chcieliśmy wtargnąć. Wyczułam twoją obecność, więc chciałam, żebyś wyszła na światło dzienne. My tylko podróżujemy. Ja i Ashas bylibyśmy bardzo wdzięczni, jeżeli skróciłabyś nam drogę i moglibyśmy przejść przez teren twojej watahy – odparłam spokojnie. Od razu przypomniałam sobie dyplomatyczne rozmowy mojej matki.
-Skąd mam mieć pewność, że nie macie złych zamiarów? – Nivess poruszyła niespokojnie swoimi ogonami. Jeśli udało mi się dobrze policzyć, miała ich dziewięć.
-Przechodzilibyśmy z eskortą – odparł Ashas jakby trochę zirytowany.
-Poza tym, my nigdy nie mamy złych zamiarów, my tylko podróżujemy – skłamałam gładko. Poczułam jak moje oczy delikatnie rozbłyskają.
 -No myślę. W sumie... moglibyście przejść. – zastanawiała się Nivess, jednocześnie mocno nam się przyglądając. - Ale! Ale jeśli dopuścicie się ucieczki gorzko tego pożałujecie.
-Za takie wykroczenie w mojej rodzinnej watasze karze się wiszeniem na haku wbitym w szczękę od wschodu do zachodu słońca – powiedziałam, mając nadzieję, ze ta wadera w końcu zrozumie, iż nie jesteśmy sobie jakimiś byle uciekinierami.
-Tak myśliwi wieszają zdobyta zwierzynę – zauważyła Nivess.
-Tak, też to widzieliśmy. Lecz nie wzięliśmy tego od nich. Moja Wielka Wataha żyła na Islandii jeszcze przed przybyciem wikingów, a ten zwyczaj, ta kara jest jedną z najstarszych, które praktykujemy.
- Surowa kraina, surowe zasady – zakończył Ashas.
- Rozumiem. Doskonale was rozumiem. Skoro sobie wszystko wytłumaczyliśmy…
- Tak, ruszajmy – mruknęłam.
Nivess wyminęła mnie, a ja ruszyłam za nią. Nie minęła chwila, kiedy się zatrzymaliśmy. Białą wadera odwróciła się w moją stronę i spojrzała mi prosto w oczy.
-Podróżujecie? Czyli poszukiwacze przygód. A czy nie chcielibyście zasmakować życia w mojej watasze. Nie mam pod władzą wielu wilków, a na południu swoją watahą rządzi moja starsza siostrzyczka – odniosłam wrażenie, że ostatnie słowa wypowiedziała z pogardą.  – A myślę, że mogłybyśmy się zrozumieć.
Zastanowiłam się chwilę. Miałam swój dom. Miałam rodzinkę, jednakże byłam najmłodsza. To mojej starszej siostrze… wtedy zrozumiałam. Nivess nieświadomie sprawiła, ze poczułam się zagrożona. Po moich rodzicach władze w watasze przejmie siostra, nie ja. Chyba, że założy własną watahę, zginie lub nie będzie zdolna do władania watahą. A ja? Kim ja będę? Jej służącą? W moim domu panują rygorystyczne zasady. Byłabym bardziej uprzywilejowaną osobą niż teraz, tak samo, lub mniej. Nie może mnie zdegradować do stanowiska pomywaczki, ale może sprawić, że moje decyzje nie będą się już tak liczyć…
Zdałam sobie sprawę, że Nivess badawczo mi się przygląda.
-Jedną chwilę – powiedziałam i odeszłam na stronę, aby pomówić na osobności z Ashas’em. Ten kruk był mądry, pracował dla mojego ojca, więc na pewno mi pomoże, taką przynajmniej miałam nadzieję.
-Nie będę władać na Islandii – rzuciłam. Ashas poruszył swoimi małymi, czarnymi oczkami.
-Wygląda na to, że nie. Chodź znając twoją siostrę i jej temperament. Lubi robić wszystko po swojemu. Nie wydaje mi się, aby chciała przejąć Watahę. Zapewne założy swoją. A zresztą, nie przejmuj się na zapas. Jesteśmy długowieczni, a twój ojciec to potężny basior. Mój pradziad nie pamięta, kiedy chorował, a co dopiero umierał od ran. Jeszcze sobie poczekasz zanim ustąpi wam miejsca. A co do matki, im jest bliżej niego, daje mu siłę i …
-Dobrze, dobrze, rozumiem. I nie chce słuchać jednocześnie o matce i ojcu. Wystarczająco długo patrzyłam na ich umizgi – odparłam szybko. Już miałam odejść, gdy nagle mnie olśniło. - A czy byłaby możliwość władania watahą razem z siostrą?
-Tego nie wiem. Ale musisz porozmawiać z Twoimi rodzicami. Od nich tez zależy, komu chcą pozostawić watahę. Lecz wydaje mi się, ze mogłoby to być całkiem możliwe. Oczywiście jeśli jesteś wystarczająco blisko ze swoją siostrą. Z drugiej strony, nie wiem jak na to inni by zareagowali..
-Rozumiem. Dziękuję ci za mądrą radę. – westchnęłam.  Odwróciłam się i podeszłam do Nivess.
Biała wilczyca z czerwonymi pręgami odwróciła się i spojrzała na nas dwojga.
-A jaki klimat panuje na terytorium, które obejmuje twoja wataha? – zapytałam niby od niechcenia, ale w głębi serca czułam, że to dobra decyzja.
Koniec
Wiem, genialne zakończenie i genialni bohaterowie: paprotki – nic dodać, nic ująć xD
Nemi, mam nadzieję, że akceptujesz to opowiadanie. Starłam się dopasować wypowiedzi Nivess do jej charakteru :D

 

5 komentarzy:

  1. Hyyy... nie chce mi się znowu edytować notki, więc napiszę to tutaj:
    Miłego wieczoru xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Paprotki forever, paprotki w ogóle genialne, w następnej notce również poproszę paprotki. Może zaczniemy je nazywać? xd
    Charakter Nivess dobrze dopasowany, nie mam zastrzeżeń :D Ciekawa byłam strasznie, jak to się skończy.... I no weź, w takim momencie kończyć ><

    OdpowiedzUsuń
  3. No cooo.... po prostu czułam, że to już koniec noo, niby mogłabym napisac dalej, ale brudne naczynia na mnie czekały -.-

    OdpowiedzUsuń
  4. Paprotki najlepsze xD Padłam na nich. Moim zdaniem charakter idealnie dopasowany. Ja też jestem ciekawa jak się to skończy :3
    Miłego dnia xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, napisze drugą część... prawdopodobnie dzisiaj będzie gotowa xD

    OdpowiedzUsuń